To było parę tygodni temu, niedawno, choć trochę czasu już minęło od tych chwil, kiedy 19 września spotkaliśmy się na terenie przyjaznej i gościnnej PSP nr 1 w Kozienicach, by wspólnie uczestniczyć w II Festynie Hospicyjnym z Eneą. Niczym jesienne liście spadło już nieco kartek z kalendarza – wystarczająco dużo, by pokusić się o nieco refleksji, ponownie skosztować atmosfery tamtego dnia, ale i wybiec myślami w przyszłość. Pierwszą myśl, skojarzenie, jakie przywodzi wspomnienie festynu, można oddać słowem jedność. Było tak, jak w znanej pięknej pieśni:
„Abyśmy byli jedno, podajmy sobie ręce. Abyśmy byli razem i jedno mieli serce”. Jeśli ktoś uzna to porównanie za nazbyt afektowane – trudno, niech wybaczy piszącemu.
Tego dnia łączyło nas wszystko. Początkowo troska, czy z powodu dojmującego zimna nasz festyn, II Festyn Kozienickiego Hospicjum im. Sł. Bożej Matki Kazimiery Gruszczyńskiej, będziemy mogli uznać za udany, czy spełni nasze oczekiwania i przyniesie zamierzone efekty. Wszyscy z niepokojem zerkaliśmy w zachmurzone niebo. Gdy dzień miał się już ku końcowi, łączyła nas radość, że pomimo tych trudności było super!, że, dzięki Bożej pomocy, wszystko wszystko się udało!
A w międzyczasie? Z trudem wstrzymując wybuchy entuzjazmu, spontanicznie, niczym dzieci, cieszyliśmy się z pomyślnie zakończonej licytacji każdego daru, jaki na ten cel złożyli hojni dobrodzieje. Cieszyli się nabywcy przedmiotów, nierzadko z góry upatrzonych w licytacyjnym namiocie, cieszył się aukcjoner, cieszyło Hospicjum.
Dzieliliśmy się chlebem, grzaliśmy dłonie ciepłem miseczek wypełnionych bigosem, pierogami, pyszną zupą. I jeśli to prawda, że przez żołądek trafia się do serca, to serca nasze były niczym te piernikowe na miodzie. W dodatku oblane czekoladą.
Jak zostało to skrupulatnie policzone, na szkolnym podwórzu stanęły 32 barwne namioty zagospodarowane przez Koła Gospodyń Wiejskich, instytucje kultury, leśników, prywatne firmy, kozienickich twórców. Wspólnym wysiłkiem zgromadziliśmy blisko 62 tys. złotych, tak bardzo potrzebne dla kontynuowania naszej misji niesienia pomocy. To ważne, bardzo ważne.
Ale to nie wszystko. Powiększyliśmy bowiem ten wymierny rezultat o, używając języka ekonomii, pewną wartość dodaną. Otóż, mówiąc o określonej społeczności, często nazywamy ją wspólnotą. Tyle, że na co dzień jej członków wiele łączy, ale wiele też dzieli. Prawdziwa wspólnota powstaje wtedy, gdy ludzie ze szczerego serca, bezinteresownie, jednoczą się wokół pięknych i szczytnych celów. I właśnie to udało nam się osiągnąć w ten pochmurny, lecz jakże piękny, 19 dzień września, dzień II Festynu hospicyjnego z Eneą, który na długo jeszcze w nas pozostanie.
Bo byliśmy razem – dzieci i ich rodzice oraz dziadkowie, nasi duszpasterze, samorządowcy, młodzież szkolna i jej wychowawcy. Trawestując nieco słowa przytaczanej już pieśni, dzieliliśmy się chlebem, dzieliliśmy się niebem; odmieniało się oblicze ziemi, tej ziemi. Wtedy.
Krzysztof Reczek
Dodaj komentarz