Page 5 of 8

Chlebki Świętego Klemensa.

Niedziela przypadająca na dzień 14 lutego 2021, upłynęła w Kozienicach pod znakiem słodyczy – zarówno serc, jak i podniebienia. I chociaż była to dopiero druga „Słodka Niedziela”, mamy wielką nadzieję, że dzięki szczodrobliwości coraz szerszych kręgów przyłączających się do akcji osób, przejdzie, zarówno ona sama jak i jej nazwa, do naszego obyczaju. Zadomowi się i wrośnie w nas na trwałe.

Ostatnie wydarzenie zaowocowało wymiernym efektem – na konto Kozienickiego Hospicjum trafiły środki zebrane przez wolontariuszy, w kwocie 3800 zł, tak niezbędne dla jego funkcjonowania. A ponieważ nasze marzenia urzeczywistniają się dzięki dobrej woli wielu ludzi, wspomnijmy o bohaterach ostatniej niedzieli – piekarzach oraz cukiernikach reprezentujących firmy z Kozienic i z naszego regionu. Wymieniamy je w poczuciu, że dobre czyny zasługują na wdzięczność i uznanie:

– Babula Ryszard i Mariusz i Jarosław Piekarnia

– „GRAHAM” Pietrzyk i Wspólnicy

– Kowalczyk Piekarnia

– Andrzej Nercz Jakub Nercz Piekarnia

– Piekarnia Oskroba S.A.

– Mariusz i Jarosław Prawda Cukiernia.

Zaangażowanie naszych dobroczyńców wpisuje się pięknie w działalność ich patrona, a był nim Święty Klemens Maria Hofbauer, prezbiter. Polecając naszych piekarzy i cukierników pieczy ich patrona, przypomnijmy arcyciekawą historię jego życia. Nasz Święty urodził się w 1751 roku na Morawach. Na chrzcie otrzymał imię Jan. Gdy miał 7 lat, zmarł jego ojciec, z rzeźniczego rzemiosła zapewniający dotąd skromny byt swojej licznej rodzinie. Ciężar utrzymania dwanaściorga dzieci spoczął wyłącznie na barkach matki. Dwojąc się i trojąc, dzielna kobieta sprostała zadaniu, przygotowując dzieci do samodzielnego życia i ugruntowując w nich silną wiarę.

 Jako chłopiec Janek, wzorem starszego brata, chciał zaciągnąć się do wojska. Ostatecznie został piekarzem. Wewnętrzny głos szepcze mu jednak coś innego. Żegna więc rodzinne strony i wyjeżdża do Tivoli we Włoszech – tam przywdziewa habit pustelnika i przyjmuje imię Klemens Maria. Z czasem, choć bardzo ceni samotną modlitwę za ludzi i wszelkie sprawy tego świata, przestaje mu ona wystarczać. Pragnie żywego kontaktu z ludźmi, kapłaństwa otwartego na ich potrzeby duchowe, ale także egzystencjalne. Chciał pomagać i jeszcze raz pomagać. W taki oto sposób, czy raczej dzięki temu, Klemens powrócił w rodzinne strony i po dawnemu, w przyklasztornej piekarni klasztoru Ojców Norbertanów – Klosterbrcük (Znojmo), wypiekał chleb dla biedaków.

Cały czas marzył o kapłaństwie. Po latach upartych dążeń udało mu się ten cel zrealizować. Dzięki pomocy zacnych, przejętych jego głęboką wiarą protektorek zdobył na Uniwersytecie Wiedeńskim konieczne wykształcenie. Intelektualna atmosfera uniwersytetu, jak i samego Wiednia, panujące tam obyczaje, były jednak dla Klemensa źródłem nieustających przykrości. Oświeceniowa Europa bałwochwalczo wielbiąca rozum, jako jedyne kryterium i drogowskaz ludzkiego postępowania, nie sprzyjała ludziom wierzącym i religijnie zaangażowanym. Nawet przygotowujące do kapłaństwa studia teologiczne poddane były kontroli państwa i przesycone duchem tzw. krytycznego racjonalizmu. Uparty w dążeniu do celu, poszukujący, kieruje więc swe kroki do Rzymu, gdzie wstępuje do nowicjatu młodego natenczas zakonu redemptorystów. Tą samą drogę obiera pielgrzymujący wraz z przyszłym Świętym Tadeusz Hübl, który od tej pory stanie się wiernym towarzyszem i współpracownikiem Klemensa.

Widząc ogromny religijny żar młodych zakonników przełożony Zgromadzenia Redemptorystów posyła ich na północ, by krzewili tam idee zakonu. Najpierw do Austrii – tu jednak trafiają na mur niechęci. Jakże cesarz, który zamknął ponad 1000 klasztorów, miałby się zgodzić na powstanie nowego? W tej sytuacji dwaj bracia, Klemens i Tadeusz, ruszają dalej, z zamiarem dotarcia na Pomorze. Wraz z nimi podąża trzeci towarzysz, Piotr Kunzman, z zawodu także piekarz.

I tak w lutym 1787 r. przybyli do Warszawy. Zima tamtego roku była ostra, drogi niepewne, a „trzej piekarze” bez grosza przy duszy, jako, że te ostatnie oddali spotkanemu w drodze żebrakowi. W tej sytuacji, z wdzięcznością przyjmują propozycję nuncjusza papieskiego, aby pozostali w Warszawie „na czas jakiś”, prowadząc w przydzielonym kościółku św. Benona duszpasterską posługę. I tak coś, co miało stanowić epizod, popas w podróży, przeciągnęło się na pełne 21 lat wytężonej pracy Klemensa, która opromieniła go chwałą świętości.

Duszpasterstwo redemptorystów miało otoczyć mieszkających w Warszawie Niemców. Początkowo bracia głosili Słowo Boże do pustych ławek. Niemiecka ludność nie garnęła się do kościoła, zaś zamieszkujący jego okolice Polacy nie ufali „niemieckim” zakonnikom. Pomału jednak, nauczywszy się języka polskiego i niosąc nieustanną pomoc ubogim, bracia przełamują tą nieufność. Pozyskują też kolejnych nowicjuszy.

Niestety, czynione dobro budzi złość wrogów Kościoła. Tu trzeba wspomnieć sytuację panującą w ówczesnej Europie w tym także w Polsce. Były to czasy, gdy ludzkie umysły opanowały idee głoszące nienawiść do religii i ludzi wierzących. Z jednej strony był to oświeceniowy racjonalizm, stawiający w pozycji bóstwa ludzki rozum przeciwstawiony wierze. W parze z nim szedł zbrodniczy powiew krwawej rewolucji francuskiej, terroru jakobinów siejącego w imię górnolotnych haseł zniszczenie i śmierć. Bardzo popularne, również w naszym kraju, stają się idee nienawidzących Kościoła masonów, zakładających swoje kolejne loże. Na to wszystko zaś nakładają się dynamicznie następujące wydarzenia w chylącej się ku upadkowi Rzeczypospolitej, kierowanej przez słabego i chwiejnego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego: rozbiory Polski i próby jej ratowania w postaci reform Sejmu Czteroletniego i Konstytucji 3 Maja, konfederacja targowicka, będąca zniweczeniem polskich wysiłków. Później Europą wstrząsają wojny Napoleona, a Polacy, złączywszy z nim swój los, wraz z jego klęską po raz kolejny przegrywają swą historyczną kartę. Wszystkie te w ogromnym skrócie przypomniane wydarzenia, pokazują, jak ciężkie były warunki pracy Klemensa i pozostałych zakonników, oraz jak łatwo było w panującej wówczas napiętej atmosferze o nieufność i podejrzliwość.

W pewnym momencie prześladowcy decydują się na rzecz straszną. Nie śmiąc wystąpić jawnie, posyłają do zakonu paczkę z zatrutym jedzeniem, które powoduje śmierć czterech braci. Niedługo potem, wskutek pobicia i zadanych mu tortur, umiera najwierniejszy przyjaciel Klemensa ojca Tadeusz Hübl – wcześniej podstępnie zwabiony i uprowadzony pod pretekstem udzielenia Sakramentu Chorych.

Pomimo tak skrajnie trudnych warunków, Klemens oraz pozostali redemptoryści dokonali tak wiele rzeczy dobrych i pięknych. Wojny i towarzysząca im bieda zapełniały ulice Warszawy bezdomnymi sierotami. W odpowiedzi Ojciec Klemens tworzy więc sierociniec wraz ze szkołą elementarną, gdzie znajduje opiekę od 100 do 400 dzieci. Własne doświadczenia z okresu młodości powodują, że świetnie wie, ile znaczą nauka, wiedza i jaką dają szansę wyjścia z biedy i społecznego poniżenia. Tworzy więc kolejno szkołę rodzin rzemieślniczych i szkołę dla dziewcząt, którą powierza szlachetnym warszawskim niewiastom. Idzie do ludzi biednych, sprawuje opiekę nad licznymi w Warszawie, pracującymi u zamożniejszych ludzi służącymi. Prowadzi też duszpasterstwo ulicy, pomagając prostytutkom, pragnącym życia. Wspiera je duchowo, oraz w miarę możności materialnie, ułatwiając powrót na dobrą drogę. Możemy sobie wyobrazić, jak wielkich środków wymagała ta praca. Kiedy nie wystarczały dotacje króla S.A. Poniatowskiego i Komisji Edukacji Narodowej oraz charytatywne zaangażowanie ludzi o wrażliwych sercach, bracia zdobywają je sami. Kiedy trzeba, Klemens pracuje jako pomocnik w piekarni  w zamian za chleb dla swoich podopiecznych, kiedy trzeba, żebrze. Pewnego razu zaszedł do szynku, gdzie, proszącego o wsparcie, znieważył czynnie jeden z biesiadników. Przyszły święty wytarł twarz i spokojnie rzekł: „To było dla mnie, a teraz dajcie coś dla moich sierot”. Wrażenie było niezwykłe. Pijacy, grający w karty, bynajmniej nie święci, zgarnęli ze stołów pieniądze i dali jałmużnikowi. I tak na zbożnych dziełach zeszło Klemensowi w Warszawie kawał życia, które uczyniło go także polskim świętym.

Niestety, na skutek wspomnianej wcześniej nagonki ze strony prześladowców, w 1808 r. redemptoryści muszą opuścić ówczesną Polskę. Po latach pobytu na naszej ziemi Klemens wraz z braćmi wraca do Wiednia, z którym w przeszłości już raz musiał się rozstać. Rozwija tam ożywioną pracę nad formowaniem duchowości wiedeńczyków, bardzo wielu sprowadzając na nowo na łono Kościoła. Jego wytrwałość po latach  została nagrodzona. Nie doczekał co prawda utworzenia pierwszego Domu Redemptorystów w Austrii, ale, gdy odchodził z tej ziemi, a stało się to 15 marca 1820 r., wiedział, że dzięki jego staraniom niebawem to nastąpi. „Jak biblijny Mojżesz, doprowadził swój lud do Ziemi Obiecanej, ale nie żył na tyle długo, żeby do niej wejść”.

20 maja 1909 roku papież Pius X ogłosił Klemensa Hofbauera świętym Kościoła katolickiego. W 1913 został ogłoszony drugim patronem piekarzy, zaś w 1914 papież Pius X przyznał mu tytuł patrona Wiednia. W tym też mieście ukształtował się piękny wzruszający obyczaj. 15 marca, kiedy Kościół wspomina Świętego, w kościołach po nabożeństwach rozdawane są chlebki Świętego Klemensa. Zapoczątkujmy go może w Kozienicach. Nawiązując do tegorocznego daru serc piekarzy naszego regionu, poprośmy, by wspólnie uczynili z tego wydarzenia trwałą tradycję, tak pięknie wpisującą się w życie i dzieło ich Patrona, przekazując Kozienickiemu Hospicjum małe chlebki rozprowadzane corocznie 15 marca, w dniu jego święta.

„Słodkie Niedziele”

Bóg zapłać za udział w drugiej już „Słodkiej Niedzieli” przed Kościołem pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego w Kozienicach!

14 lutego 2021 r. Wolontariusze zebrali do puszek kwotę 3800 zł, jest ona o 510 zł wyższa od tej, uzyskanej w czasie naszej pierwszej „Słodkiej Niedzieli’.

Imponujący wynik jest owocem starań wielu Osób! Dziękujemy Lokalnym Przedsiębiorcom – Cukiernikom i Piekarzom, Darczyńcom, Członkom Stowarzyszenia i Jego Wolontariuszom, ale przede wszystkim pragniemy podziękować niezawodnym Parafianom za hojność i wrażliwość na potrzeby Podopiecznych Kozienickiego Hospicjum.

Liczba 275 mówi same za siebie! W ręce Parafian trafiło właśnie tyle pakietów pączków. Warto wspomnieć też o niezliczonej ilości słodkości, czyli przeróżnych bombonierek i słodyczy oraz cegiełek – cukierków niespodzianek. Trud wielogodzinnych przygotowań przyniósł rezultaty, które przerosły nasze najśmielsze oczekiwania.

Przepełnia nas radość i duma. Łzy wzruszenia napływają nam do oczu. Kolejny raz zostaliśmy serdecznie przyjęci przez Parafian, którzy są naszymi najhojniejszymi i najbardziej niezawodnymi Darczyńcami. Odbieramy wyraźne sygnały tego, że jesteśmy potrzebni i a nasza praca jest ważna. Razem budujemy Kozienickie Hospicjum i zapisujemy ważną kartę w kronice historii Naszej Małej Ojczyzny.

Dzięki codziennej Państwa dobroczynności, ogień Ofiarnej Miłości ogrzewa Podopiecznych naszego Hospicjum. W sklepie Caritas, na ul. Warszawskiej 6, od poniedziałku do piątku od 10.00 do 16.00 a w sobotę od 10.00 do 13.00 dostępne są cegiełki – cukierki z niespodzianką. Uprzejmie prosimy o zakup cegiełek oraz o dzielenia się sentencjami. Zapraszamy do wpisywania sentencji z cegiełek – cukierków pod postem zamieszczonym poniżej. Poczujmy łączącą nas siłę płynącą z dobrych uczynków. Wspólnie stwórzmy niepowtarzalną galerię złotych myśli.

https://www.facebook.com/KozienickieHospicjum/photos/a.438356004193104/450033509692020/

Przepełnieni Wiarą, Nadzieją i Miłością płynącą z tworzenia wspólnego dzieła, już dziś zapraszamy na „Wielkopostną Niedzielę”, która odbędzie się 21 marca 2021 r. Obiecujemy dołożyć starań, by stworzyć sprzyjające warunki do dobroczynności!

Dziękujemy Marysiu…za dar, za pamięć, za wzór… Będziemy pamiętać…, zawsze!

W modlitwie spotkamy się na ścieżkach wieczności…

13 lutego, w mroźny ,zimowy dzień, pożegnaliśmy Panią Marię Posłuszny, Marysię… Było to bolesne rozstanie, tym bardziej, że Pani Maria, była gorąco zaangażowana w sprawy Kozienickiego Hospicjum. Była jego wielką orędowniczką i przyjacielem. Pomagając nam , założycielom hospicjum , przebrnąć przez administracyjne meandry obowiązujących procedur  podczas zakładania Stowarzyszenia, to właśnie Marysia należała do grona osób, której praca legła u jego podstaw .

Całe życie poświeciła pracy zawodowej i pracy na rzecz drugiego człowieka. Z zawodu- pielęgniarka oraz menadżer – specjalistka zarządzania w służbie zdrowia – przez 27 lat związana była z kozienickim szpitalem, również jako jego dyrektor. Swoje niesamowite powołanie realizowała także jako pedagog,  kształcąc w Liceum Medycznym przyszłe kadry pielęgniarskie. Pod Jej fachowym przewodnictwem uczennice, niekiedy z drżeniem serca, przekraczały progi bloku operacyjnego i poznawały tajniki jego funkcjonowania.

To niewielkie wspomnienie  o  Pani Marii Posłuszny, w jakiejś tylko małej cząstce przybliża Jej wspaniałą osobę. W naszej pamięci najważniejsze pozostaje to, jakim była człowiekiem. W pamięci tych, którzy Ją znali, zapisze się jako obraz osoby wyjątkowej, wczuwającej się w problemy innych i zawsze skorej do niesienia pomocy, niezwykle empatycznej i dobrodusznej, takiej, która ,, nie liczyła na nic w zamian, po prostu…”. Nasza Maria  po prostu czyniła dobro… niczego nie  oczekując, na nic nie licząc. To nasz obraz dobrego człowieka, tego, do którego wszyscy dążymy, wierząc, że pod słowem dobry – kryje się tak naprawdę wszystko… , bo przecież najważniejsze jest, by być dobrym człowiekiem ,słowo – dobry, które musimy rozpoznać,  odkryć,  przetłumaczyć na swój własny język, ma wiele znaczeń, ale zawsze, w każdym kontekście znaczy to samo… czynić dobro, jakkolwiek potrafimy, cokolwiek umiemy, pomagać tym, którzy nie mogą…, a którzy potrzebują!

Przeczuwając zbliżający się czas ziemskiego pożegnania Pani Maria przekazała 7 tyś zł na cele Hospicjum oraz wyraziła wolę, aby nie składać kwiatów na Jej grobie, zaś przeznaczone na ten cel pieniądze przekazać na rzecz Kozienickiego Hospicjum. Wolontariusze po Mszy św. pogrzebowej zebrali od Uczestników Uroczystości kwotę 5543,10 zł, która zasiliła nasze konto. Bóg zapłać za ofiarność.

Świeć, Panie Boże, nad Jej Duszą.

Światowy Dzień Chorego 2021 w kościele Świętego Krzyża w Kozienicach

Jesteście Skarbem Kościoła, jego perłami. Na swoich ramionach dźwigacie ciężar świata przygniecionego bezwładem grzechu, ratując go swoją modlitwą.

Takimi słowami ks. Krzysztof Dukielski przywitał wiernych zgromadzonych
na Mszy Świętej w intencji chorych i ich opiekunów, sprawowanej w kościele Świętego Krzyża w Kozienicach. Pośród nich byli także członkowie naszej wspólnoty Kozienickiego Hospicjum im. Sługi Bożej Matki Kazimiery Gruszczyńskiej. Przybyliśmy tu modlić się o potrzebne łaski w  Światowym Dniu Chorego . Ten dzień, w sposób   szczególny uwznioślający ludzkie cierpienie poprzez wpisanie go w Krzyżową Mękę naszego Pana i Odkupiciela, ustanowił w 1992 roku św. Jan Paweł II, naznaczając na jego obchody przypadające 11 lutego wspomnienie objawienia Matki Bożej w Lourdes.

Przewodniczący Mszy ks. Krzysztof, moderator diecezjalny Ruchu Światło-Życie Diecezji Radomskiej, do przytoczonego na początku bezcennego wymiaru cierpienia ludzi chorych i jego zbawczego wymiaru wielokrotnie nawiązywał w trakcie wygłaszanej homilii. Prosił, by ci, którzy je ponoszą, w domowych kaplicach swoich wypełnionych modlitwą mieszkań ofiarowali je za grzechy świata. Ich modlitewnej trosce polecał w sposób szczególny młodzież, często pogubioną wśród złudnych i zwodniczych prawd współczesnego świata.

Cierpienie, jako dar, ofiarowanie za drugiego człowieka – rzecz najcenniejsza, którą można komuś dać i od kogoś otrzymać. Jest jeszcze jednak inny jego wymiar – ulga w cierpieniu będąca  najlepszą formą bezinteresownej wdzięczności okazanej osobom chorym. Rozwijając ten wątek ks. Krzysztof poświęcił wiele ciepłych słów naszemu Hospicjum, ks. Tomaszowi Pastuszce, który wziął na swe barki trud jego prowadzenia, wszystkim wolontariuszom.

Z uznaniem i wdzięcznością podkreślił zaangażowanie w pomoc Hospicjum władz samorządowych, co znalazło dodatkowe odzwierciedlenie we wręczonych samorządowcom „Sercach”, będących formą naszego hospicyjnego wyróżnienia.

Patrząc na rzecz z typowo ludzkiej perspektywy można pomyśleć, że takie wydarzenie, jak Światowy Dzień Chorego, jawi się jako coś smutnego przygnębiającego. Przecież, tak zwyczajnie, nie chcemy być chorzy i jakże często prosimy Pana Boga o zdrowie. A jednak w wypełnionej modlitwą świątyni panowała atmosfera pełna otuchy, ukojenia. Na zakończenie Mszy ksiądz celebrans podchodząc z osobna do każdego z jej uczestników, na sposób lurdzki udzielił udzielił błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.

Byliśmy umocnieni.

Kozienickie Hospicjum używa Kontroler dostępności do monitorowania dostępności naszej witryny.